Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2014

Powrot

Obraz
Gdy żegnałem się z KIBI, miałem wręcz wrażenie, że to miejsce również żegna się ze mną. Zielona Tara niemal poraziła mnie prądem. :) Więc czas wracać. I szczerze, nawet nie jest mi z tym tak ciężko, jak myślałem, że będzie ;) Czuję nawet (w końcu) podekscytowanie na tę podróż. Mam poczucie, że tak na prawdę dopiero teraz zaczyna się ta prawdziwa i najważniejsza. Dlatego, że po powrocie trzeba będzie się sprawdzić na ile rzeczywiście coś zmieniło się w moim życiu. Sprawdzić nowe priorytety i wykorzystać nowe siły do tego, by coś zmienić i zbudować coś ważnego. Wielkie rzeczy dopiero nadchodzą... :) Aeroflot od dziś stał się dla mnie najlepszą linią lotniczą na świecie. Serio :D Przy boardingu wyczytane zostało moje nazwisko. Podszedłem trochę zdezorientowany. Okazało się, że z jakiegoś tajemniczego powodu, zostałem przesunięty do klasy bussiness ;] Dużo przestrzeni, fotel regulowany w 20 miejscach, posiłek z tylu dań, że nie zliczyłem, na poziomie drogiej restauracji i steward

Uwaga! Hindus za kierownica!

Jeszcze w Port Blair spotkałem 2 Hindusów, którzy trochę podróżowali po Europie. Podsumowali, bardzo trafnie, że to co tutaj dzieje się na ulicach, musi być dla mnie jak dziki zachód. :) Przyszło mi na myśl, co taki Hindus musi mieć w głowie, gdy przyjeżdża do Europy na początku. Myśli pewnie: "Co za idiota to zbudował?! Dlaczego wszyscy jeżdżą pod prąd? Ludzie mają chodniki? I nie chodzą po ulicach?! A jak na nie wchodzą, to inne samochody się zatrzymują? Gdzie są ich wszystkie krowy i psy? Nikt nie trąbi? Samochody trzymają się swoich pasów? Przecież tak się nie da funkcjonować! A te kierunkowskazy? One coś znaczą?! Nonsens, co za wymysł?! I może jeszcze na te wszystkie znaki przy drodze ktoś zwraca uwagę?" To dla nich dopiero musi być dziki zachód. Albo może odwrotnie. Zbyt sztywne i za ciasne pudełko, by się w nim wygodnie zmieścić?

Podsumowanie

Przed przyjazdem do Azji słyszałem od ludzi, którzy mieli już za sobą taką podróż, że fajnie jest tego doświadczyć. Raz. Bo generalnie życie tutaj jest denerwujące, pełne trudności, nie ma takiego miejsca do rozwoju jak Europa (to akurat prawda) i w końcu, że naukom, które nam są przekazywane, niczego nie brakuje, są pełnowartościowe. I zwłaszcza to ostatnie chciałem sprawdzić. Nie zawiodłem się. Powiem nawet, że nauki w Europie często lepiej do mnie trafiają, niż od tutejszych nauczycieli, są bardziej przejrzyste. Ale nie powiedziałbym, że jest tu tak źle, denerwująco, albo że nie ma warunków do rozwoju. Moim zdaniem są tu miejsca, gdzie rozwój może wydarzać się niemal samoczynnie. Na pewno nie wrócę już w każde z miejsc, w którym byłem. Ale do Kathmandu, czy Bodhgaya wrócę najszybciej, jak to będzie możliwe. Kiedyś twierdziłem, że życie jest za krótkie, by jechać dwa razy w to samo miejsce. Teraz twierdzę, że życie jest za krótkie, by w te dwa miejsca pojechać wystarczającą lic

KIBI again + Taj Mahal

Obraz
I znów w KIBI. Przywitała mnie grupa żartujących Niemców (tak, istnieją tacy) i pyszna kolacja. Mimo, że jestem tu dopiero drugi raz, poczułem, jakbym wracał do domu. :) To zadziwiające też dla mnie, jak mocno miejsce wpływa na motywację do praktyki. Ledwo tu przyjechałem, a już chce mi się medytować 5x bardziej. W innych miejscach szukam sobie wymówek, zupełnie niepotrzebnie. A tu cała, wielka Gompa dla mnie :) Mimo końca wycieczki i bliskości domu (śmieję się, że jestem już blisko domu, bo przecież z Delhi mam wylot), to jeszcze nie koniec zwiedzania. Pojechałem do Czerwonego Fortu. Właściwie nic wielkiego, trochę obwarowań wpisanych na listę UNESCO :) Za to obok olbrzymi, prawdziwy, niekończący się targ. Może trochę zbyt nowoczesne artykuły, ale poczułem, że zapewne handel w tym miejscu wygląda w ten sam sposób od stuleci. Przekrzykiwanie się na wzajem, targowanie się, schodzenie z ceny i wciskanie Ci zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Ciekawe przeżycie. Zauważyłem też, ze bardzie

Andamany cd

Obraz
Wyobrażacie sobie, że na Andamanach nie ma adresów? Podajesz tylko nazwę hotelu, firmy, czy miejsca i... to wszystko :) Zresztą adresy w innych częściach Indii też nie są rozwiązaniem. Wyobrażacie sobie, że w Europie taksówkarz nie zna adresu, który mu dajecie? Tutaj wsiadasz do taksówki, czy rikszy, podajesz adres, negocjujesz cenę, ruszacie, po czym obserwujesz jak Twój kierowca pyta innych o drogę, bo jej nie zna. Po prostu... :) Trochę było kłopotów z nurkowaniem, ale w końcu się udało, choć jednak bez wraków. Samolotu też nie znalazłem. ;] Generalnie trochę nowych rybek, których w Egipcie nie ma, niektóre wielkie okazy i rzadkie ukwiały. Ale jakoś nie byłem zachwycony. Master diver, mimo, że na wyłączność, słabo rozgarnięty. Nurkowanie dość płytkie, do 18m, rafa mała i momentami kiepska widoczność. Wciąż też bez żółwi i delfinów. Nie powaliło mnie to, ale kolejne godziny pod wodą zaliczone. Brak grupy sprawił, że nurkowania były dłuższe, ja przecież prawie nie zuży

Wesołych Świąt!

Obraz
Może nie z wysp Wielkanocnych, ale wesołych i radosnych życzę wszystkim w kraju :) Rano z Adamem spotkaliśmy się z trzema miejscowymi studentami na motorach. Motocykle były dwa, więc bym mógł się zabrać, zadzwonili po jeszcze jednego kolegę. Obwieźli nas po kilku miejscach. W zamian postawiliśmy im obiad i wieczorem alko. Bardzo szybko starają się zaprzyjaźnić i być blisko. Zadają szybko takie pytania, że ho-ho ;) Zabrali się też za obsługę mojego telefonu, by obejrzeć moje zdjęcia i przesłać bluethooth'em swoje. Jak, u licha, poradzili sobie z polskim menu?! Na motocyklach zatrzymała nas nawet policja do kontroli. Ale mam wrażenie, że to przeze mnie, bo najwięcej pytań było do mnie. W stylu skąd jestem i jak mam na imię ;) Za to na plaży policjantka próbowała wyżebrać ode mnie "one dolar"... wtf? Później jeszcze poszliśmy z Adamem i moją piersiówką, jak porządni Polacy, do parku. Gadaliśmy kilka godzin o filozofii, Buddyzmie, życiu i podróżach. W sumie szkoda

Port Blair

Obraz
17.04.14 Tak jest, moi drodzy. Drobne wakacje na Andamanach. ;D Gdy wysiadłem z samolotu, napadła mnie grupa riksiarzy. I mimo, że wiem, że tak się nie robi, olałem listę hoteli jakie miałem i zdałem się na jednego z nich. Po długich ustaleniach na czym mi zależy, ruszyliśmy. Pierwszy hotel był paskudny. Mimo to, zmęczenie i wola wzięcia prysznica po 2 dniach podróży prawie mnie tam zatrzymały. Kierowca się jednak wygadał, że to praktycznie poza miastem :] Drugi hotel już był strzałem w dziesiątkę. Gdy zobaczyłem wielu białych turystów, wiedziałem, że zostaję. Cena dobra, do tego gość z recepcji bardzo pomocny. Jedynym minusem miała być odległość od plaży. Myślę sobie - niemożliwe. Ale faktycznie, powrócił koszmar włoskiego Livorno... Jak można zbudować miasto nadmorskie bez kawałka plaży!? Nonsens! No ale mówię sobie: "ja nie dojdę?" Więc ruszyłem w upale, długą promenadą wzdłuż wybrzeża. Ludzie się po drodze uśmiechali, witali itd. W końcu sobie myślę, że chyba mogę

Darjiling

Obraz
14.04.14 Ze wspomnianą już ekipą 2 Niemek, 2 Nepalczyków, 1 miejscową i kierowcą, jeepem wyjechaliśmy wcześnie rano z Rumteku. Bałem się, że może być ciężko się z tej dziury wydostać, zwłaszcza przez wybory, które paraliżują cały stan. Dlatego ucieszyłem się, że ekipa ma podobny plan i trochę im się do tego jeepa wprosiłem, jako, że Niemki jakoś specjalnie przyjacielsko mnie nie zapraszały. W zamian zdarły ze mnie za tę podwózkę co najmniej 2x więcej niż powinny, więc jakoś nie mam wyrzutów. Plusem, że po drodze odwiedziliśmy jeszcze w zachodnim Sikkimie kilka miejsc, do których sam bym nie dotarł. Kilka jaskiń Guru Rinpoche i stupy w Ranipul. W połowie drogi się od nich odłączyłem, bo one planowały do Darjilingu jechać dopiero kolejnego dnia, a wcześniej zbadać jakieś dzieciaki w pewnej wiosce. Pomogli mi złapać jeepa do Jorethang i tam miałem się przesiąść do Darjilingu. Do tego miejsca wszystko szło gładko. Na miejscu okazało się, że ostatni jeep do Darjilingu właśnie

Opcja B

Obraz
Prolog wpisu: istotnym zagadnieniem, by zrozumieć ten wpis, jest konflikt między Karmapami (podstawowe informacje znajdują się tu ). Obecnie w tradycji Kagyu panuje rozłam z powodu istnienia dwóch Karmapów. (Karmapa to głowa, główny nauczyciel w szkole Kagyu.) Popierany przez Shamara (drugi w hierarchii mistrz Kagyu), większość Tybetańczyków na uchodźstwie i większość świata zachodniego Trinlej Taje Dordże ma konkurenta w osobie Ogjen Trinlej Dordże , popieranego przez chińskie władze i (bezprawnie, wg opinii autora bloga) przez Dalaj Lamę. Klasztory i osoby popierające chińskiego Karmapę, popularnie na zachodzie nazywa się Opcją B, Sangą B, lub chińską opcją. 12.04.14 Ten dzień wywołał we mnie ogromne przygnębienie. Poszedłem do Old Monastery, klasztoru powstałego przy starym, niszczejącym domku. Tym samym, w którym mieszkał 16ty Karmapa po ucieczce z Tybetu. Klasztor bogaty, a tak ważny dom zamknięty i popadający w ruinę. Oczywiście miejsce jest pod kontrola opcji B. Gdy się t

Rumtek

Obraz
11.04.14 Ta część będzie nudna dla niebuddystów ;) Rano poszedłem do Ani Gompa, klasztoru mniszek (Ani to po tybetańsku mniszka). Głównej mniszce (Ani Tsultrim, po prawej na zdjęciu) przywiozłem z Kathmandu reklamówkę ubrań, od jej mamy, a dla pozostałych czekoladki i książkę do nauki angielskiego, od ich nauczycielki, którą poznałem w KIBI. A jest nią Polka, Karolina :) Miałem więc mocne wejście. Posiedziałem z nimi, pomedytowałem i zaprosiły mnie na lunch. Na nim były też dwie Niemki, które robią niesamowitą robotę. Co roku zbierają grupę lekarzy różnych specjalności, miejscowych i europejskich, i jeżdżą z nimi po takich zapomnianych klasztorach na końcu świata, jak ten, badają i leczą ludzi. Niesamowite. Po jedzeniu obserwowałem jak to wygląda, bardzo zabawnie, ale przy tym bardzo pożytecznie. Jutro rano mam tam wrócić na pudżę Zielonej Tary. (Jak się później okazało robią ją rewelacyjnie, z taką werwą, że ci flegmatycy z KIBI, zwani mnichami, mogą się schować ;D ) Mniszki są p

Himalaje w ogniu

Obraz
Sikkim udowodnił mi, że są jeszcze miejsca na świecie bez internetu. Ale pozdrowienia dla tych, którzy się martwią i dopytują, co ze mną ;) Będziecie mieć co czytać... 10.04.14 Czy przywiązanie do miejsca dharmicznego to wciąż poziom osobisty? No dobra, wiem, że tak. :| Ale gdy stanąłem objuczony bagażem po raz ostatni pod Boudha, nogi mi zesztywniały, a coś w umyśle mówiło "zostań". Ale bilet kupiony, trzeba było jechać. Pojechałem, co nie było do końca rozsądne, autobusem do Kakarvitty, na wschodnią granicę Nepalu z Indiami. Jedyne 17h drogi. Widoki Himalajów były kapitalne. Szkoda, że ludzie tak nie szanują tego, co mają. Pełno tu śmieci, a w nocy widziałem wiele drobnych i większych pożarów. Zbyt wiele, by nazwać to przypadkiem. Pewnie jakieś hinduskie święto ma w tym udział, ale to już przesada. Spodziewałem się starego, zatłoczonego autobusu. Nic z tych rzeczy. Co prawda na moje miejsce miał też bilet ktoś inny, ale autobus był bardziej przestronny niż te, któr

Spakowany

Obraz
Zrobiłem dziś trzy Nyndro ;D niestety to właściwe również należy, więc i jemu poświęciłem czas. Niemniej 3 kory wokół Swajambu, to był świetny pomysł. A poxy pod Boudha, podobnie jak w Bodhgaya, robią się same ;) Szybujący orzeł 2 metry nad głową i podchodzące blisko małpy dawały do myślenia. Kathmandu żegna mnie brakiem światła i dużym rozluźnieniem (i nie chodzi tylko o sraczkę) połączonym z jakąś wielką radością. Szybko można się tu poczuć jak w domu. Cieszę się, że tu jestem i wiem, że jeszcze wrócę. Te twarze i kolory wokół Boudha co rano, to coś najpiękniejszego, co mogę sobie wyobrazić. Teraz czas ruszać dalej. Jutro wcześnie rano taniec lamów, a później autobusem na wschód Nepalu, do granicy z Sikkimem. Jestem zbyt spokojny, by czuć nawet podekscytowanie. Wiem, że i tak mnie coś zaskoczy ;) Za to wydaje się, że mam farta z pogodą. Do dziś w Sikkimie było max 5-7 stopni! Wg prognoz, od jutra ma być 20-30 :D Zostałem już właściwie sam, więc jest czas na refleksje. Te

Ningma day

Obraz
Tuż przed wyjazdem większość ludzi z naszej grupy się pochorowała żołądkowo. Niektórzy nawet mocno. Mam podejrzenie, że to przez wodę w naszym hotelu. Jutro wyjeżdżają pozostali, w tym osoby, z którymi byłem najbliżej. Trochę mi tego szkoda. Do końca pobytu w Kathmandu będę miał przynajmniej jedną współlokatorkę, później już sam. W tym rejonie świata zupełnie normalnym widokiem jest dwóch facetów idących za rękę, czy obejmujących się. Wygląda to może dziwnie, ale nie oznacza nic ponad to, że są dobrymi przyjaciółmi. :) Co również ciekawe, ich dniem wolnym od pracy, jak u nas niedziela, jest sobota. W niewielkiej grupie odwiedziliśmy dziś klasztor Ningmapów i widzieliśmy się z Rinpoche Dilgo Khyentse. Niezwykły 20latek. Przy każdym pytaniu, jakie mu zadaliśmy, byłem głęboko zawstydzony. Uświadomił nam, że te pytania są zupełnie źle postawione i nie do niego. Myślę, że dostaliśmy od niego dokładnie to, czego potrzebowaliśmy. Za to medytacja w jego oczekiwaniu, w pokoju jego poprz

Himalaje

Obraz
Wczoraj po raz pierwszy nieco padało, i niektórzy nawet twierdzą, że to z mojej winy ;) Anyway, deszcz oczyścił powietrze ze smogu i pyłu, i dziś rano z doliny Kathmandu można było podziwiać piękną panoramę na najwyższe pasmo górskie świata, w tym... Everest! :D Pojechaliśmy dość wysoko w góry na przeciwległe zbocze doliny. Widok był boski. Majestatyczne, wielkie, ośnieżone. Pomyślałem, że muszę tu wrócić kiedyś w górskich celach. Już koło południa widok znów pogrążył się w niebycie brudnej mgły. Bardzo mało snu ostatnio, ale nie wywołuje to nawet takiego zmęczenia. Pierwsi ludzie już się żegnają i wracają do Polski. Aż trudno mi teraz uwierzyć, że za 2 dni zostanę sam. Z jednej strony nawet się cieszę, a z drugiej... niekoniecznie. Grupa była na prawdę ciekawa i całkiem zgrana, jak na 20 kilka osób z różnych części kraju. Najbliższe dni, to dużo praktyki i przygotowania do wyjazdu do Sikkimu .

Kathmandu

Obraz
Po wypiciu nieco czangu (tybetański alkohol ryżowy), chodziłem nocą wokół stupy Boudha. Strasznie szkoda, że nie ma takich miejsc w Europie. Generalnie mam wciąż mieszane uczucia co do tego miejsca. Więcej Himalajów zobaczę chyba w Sikkimie. Co prawda nie ma tu tylu kup na ulicach, komarów, klaksonów i upału, co w Indiach. Ale z drugiej strony, wyłączają tu prąd kilka razy dziennie, ciepła woda jest raz dziennie, a życie jest droższe. Jedynie sprzęt górski można tu kupić za grosze. Nawet mój przewód pokarmowy lepiej o dziwo znosił Indie. Palenie zwłok wszędzie wygląda podobnie, tak jak i smród z rzek. Ktoś powinien tu nauczyć dbać ludzi o przyrodę. Po raz kolejny w życiu okazało się, że istnieje tylko tu i teraz, i tylko je powinno wykorzystywać się do maximum. Planowanie nie ma sensu. A rzeczywistość jest bardzo zawziętą iluzją. Nepalskie kobiety i dzieci są prześliczne. Każde oczywiście na swój sposób ;) Bardzo wielu na każdym kroku uchodźców z Tybetu, którzy czują się tuta

HA HA

Obraz
Pomyślałem, że najlepsze sylaby ze stu, to: `ha ha`. Zostawiamy z żalem wygodną trawę pod drzewem Bodhi w Bodhgaya i wyruszamy dalej. Wyjeżdżając z tego magicznego miejsca czułem smutek. Ale kierunek Nepalu to było moje marzenie od dziecka, więc też wydawał się podniecający. W drodze spędziliśmy aż 35h, z tego nasz kierowca spał nie więcej niż 4-5h. Po drodze odwiedzone miejsca śmierci (Kushinagar) i narodzin ( Lumbini ) Buddy. Granica nepalska była dokładnie taka, jak sobie wyobrażałem - trochę jak z westernu lub u peruwiańskich górali ;) Samo Kathmandu na początku mnie nie przekonało. Dużo smogu i pyłu, rozwiewanego przez wiatr. Ciężko bez maseczki się tu poruszać. Ale ludzie są milsi i przyjaźniejsi niż w Indiach. Stupa Swayambu i wszystko dookoła, to trochę zatłoczone, ale bardzo ważne dla nas miejsca. Chodziłem tam momentami jak zamroczony. Co odbijało się nawet na moim samopoczuciu. Ale dziś był piękny dzień. W mniejszej grupie i z zakupowym szaleństwem, ale bardzo zaba