Grecja - Kreta

Port w Chanii, meczet janczarów
Grecja nigdy nie była dla nas celem numer jeden i kojarzyła się raczej z rodzajem wypoczynku, który unikaliśmy. Jednak po tym wyjeździe nasze nastawienie do tego kraju może się bardzo mocno zmienić :)
Celem, co prawda, nie było zwiedzanie miejsc historycznych, ani nawet specjalnie "plażing". Ale zwyczajny relaks i odprężenie się po tygodniach pracy w posezonowej, antycznej kolebce turysty wypadły na prawdę świetnie!

Przylecieliśmy do Chanii, stolicy wyspy. Zaskakująco ładne i przyjemne miasteczko, w którym wyraźnie widać kto tam kiedyś mieszkał. Weneckie mury obronne dookoła starego miasta i turecki, drobny meczet janczarów przy samym porcie tłumaczą historię wyspy w pigułce.
Nawet przy chęci dokładnego zwiedzania zapewne 2-3 dni wystarczyłyby, aby nacieszyć się tym miejscem. My spędziliśmy 4 dni na spacerach, doceniając uroki, małe uliczki oraz fantastyczne, greckie jedzeniem, w którym aż nadto widoczna była gościnność Kreteńczyków. Żadna kawa nie pozostała bez rogalika gratis, a żaden obiad, czy kolacja bez darmowego deseru oraz kieliszeczka raki (lokalny, a właściwie turecki trunek, wódka winogronowo-anyżowa).
Balos

Druga część urlopu była już bardziej dynamiczna. W hotelu poza miastem, z genialną restauracją na dole, z widokiem na morze i miasto, dziką plażą nieopodal oraz samochodem. Z tego ostatniego robiliśmy użytek, by lepiej poznać zachodnią część wyspy.
Laguna Balos, to najbardziej rozpoznawalny widoczek z Krety. Miejsce trochę niedostępne, ale przepiękne z każdej perspektywy. Po jeździe szutrową drogą z Kissamos przez kilka kilometrów do parkingu oraz małym trekingu, by zejść w dół, docieramy do zachwycającej plaży. Płycizna (laguna) jest tym bardziej spektakularna, że zamyka ją od strony otwartego morza sporych rozmiarów wyspa. Widok jest świetny zarówno z samej plaży, jak i z góry, z drogi którą się idzie. Mam tylko wątpliwości, czy w pełni sezonu atrakcyjności tego miejsca nie psują dzikie tłumy plażowiczów. Parking ma swoją pojemność i nawet teraz był niemal wypełniony, do tego przypływają wycieczkowce z licznymi grupami turystów, a miejsce jest najpopularniejsze na całej Krecie. Weźcie to pod uwagę, choć zdecydowanie polecam się wybrać. :)
Elafonisi

Kolejnego dnia, podążając wciąż tropem piasku i wody, pojechaliśmy na południowo-zachodni kraniec wyspy do Elafonisi. Droga, górskimi serpentynami mogła momentami wystraszyć. Cel jest jednak warty drogi. Przestrzenna plaża, z długą linią brzegową i ładnymi płyciznami pomieści nawet niezłe tłumy. Widok gór w oddali dopełnia obrazu. Nie znam przyczyn, ale plaża słynie z różowawego piasku i faktycznie, wzdłuż linii brzegowej piasek jest zupełnie innego koloru. W pełnym słońcu wygląda to imponująco.
W drodze powrotnej z Elafonisi przejechaliśmy przez centrum wyspy. Mimo serpentyn, droga znacznie szersza i bezpieczniejsza. Po drodze niewiele ciekawego, ale jeśli ktoś ma czas, można poeksplorować trochę różne miejscowości z ciekawie położonymi cerkwiami, a w sezonie polecam trekingi górskimi wąwozami.
Z tego, co mi wiadomo, godną do polecenia plażą jest też Stavros na półwyspie, na wschód od Chanii.

Ostatniego dnia odwiedziliśmy Retimno, portową miejscowość, podobną, ale mniejszą od Chanii. Z weneckimi zabudowaniami, fontannami i portem, choć bardzo drobnym i bez tej przestrzeni do spacerów. Mimo to, miasteczko może z powodzeniem konkurować z Chanią. Wielki fort i wydaje się, że więcej weneckich pozostałości, a do tego budynki z, czasem, niesamowitymi, starymi fasadami.
Podsumowując, zapewne ten wyjątkowo krótki wpis ma niewielką wartość w przekazaniu Wam co na prawdę warto zobaczyć, zwiedzić lub zrobić na Krecie. Ale z pewnością chcę Wam przekazać, że Kreta jest interesującym kierunkiem na różne rodzaje wypoczynku, a może zwłaszcza po sezonie, gdy nie ma już takich tłoków i rzeczywiście można znaleźć spokój.

A ponieważ pierwszy raz podróżowaliśmy w nieco zwiększonym składzie, to ten wspomniany spokój był bardzo pożądany i dobrze nam wszystkim zrobił... A młody podróżnik wyraźnie złapał bakcyla! ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Kathmandu

Machu Picchu