Kathmandu

Po wypiciu nieco czangu (tybetański alkohol ryżowy), chodziłem nocą wokół stupy Boudha. Strasznie szkoda, że nie ma takich miejsc w Europie.
Generalnie mam wciąż mieszane uczucia co do tego miejsca. Więcej Himalajów zobaczę chyba w Sikkimie. Co prawda nie ma tu tylu kup na ulicach, komarów, klaksonów i upału, co w Indiach. Ale z drugiej strony, wyłączają tu prąd kilka razy dziennie, ciepła woda jest raz dziennie, a życie jest droższe. Jedynie sprzęt górski można tu kupić za grosze. Nawet mój przewód pokarmowy lepiej o dziwo znosił Indie. Palenie zwłok wszędzie wygląda podobnie, tak jak i smród z rzek. Ktoś powinien tu nauczyć dbać ludzi o przyrodę.

Po raz kolejny w życiu okazało się, że istnieje tylko tu i teraz, i tylko je powinno wykorzystywać się do maximum. Planowanie nie ma sensu.
A rzeczywistość jest bardzo zawziętą iluzją.

Nepalskie kobiety i dzieci są prześliczne. Każde oczywiście na swój sposób ;) Bardzo wielu na każdym kroku uchodźców z Tybetu, którzy czują się tutaj jak u siebie. Dziś ugościli nas na mega obiedzie. Strasznie gościnni i skromni ludzie. Poza tym, jest tak świetnie, że nie będę chciał stąd wracać. I na pewno wrócę zupełnie innym człowiekiem. Już teraz jest to dla mnie oczywiste... Ale to już ocenią niektórzy z Was. :)

Przepiękną dzielnicą jest Patan. Tutaj możecie dowiedzieć się więcej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Machu Picchu