Jak zaplanować podróż życia w 10 krokach



Każdy ma własne sposoby na rzeczy, którymi się zajmuje, to i na organizację udanej podróży również powinien wypracować sobie własne schematy. Jednak jeżeli ktoś zupełnie nie wie jak się za to zabrać, chce mieć pewność, że dopilnuje wszystkiego co najważniejsze, albo zwyczajnie jest ciekawy jak robimy to my, to zapraszam do przeczytania tego posta. Postaram się opisać jak najprościej i najkrócej (i tak wyjdzie długo :P), a jednocześnie wyczerpująco schemat planowanych przez nas wyjazdów, by każdy stał się wyprawą życia, bez niemiłych niespodzianek. :)

Oczywiście każdy wyjazd jest inny, inny jest punkt startowy, cel, poziom naszej wiedzy o destynacji, ramy czasowe, odległość oraz rzeczy już przygotowane podczas innych podróży. To wszystko ma ogromny wpływ na to, jak końcowo wyglądają nasze przygotowania. Potraktujmy jednak temat całościowo i załóżmy, że pierwszy raz w życiu planujemy kilkumiesięczny wyjazd na drugi koniec świata.

1. Zaczynamy od zera
Czasem podróż zaczyna się od "zobacz jakie tanie bilety! Kupujemy!". A czasem od marzenia, które w nas kiełkuje, ale w pewnym momencie stwierdzamy, że już jesteśmy gotowi je zrealizować. Ważne, by w tym miejscu mieć i znać cel. Wiedzieć choćby wstępnie po co tam chcemy jechać, jakie tam są możliwości i czego oczekujemy po tej wyprawie. To pozwoli nam mieć już na wstępie ogólny plan wyjazdu i dobrze byłoby, gdyby to wystarczyło do określenia ram czasowych - jak długi powinien być ten wyjazd, by zdążyć zrobić i zobaczyć wszystko, co najważniejsze dla nas. Czasem chcemy gdzieś jechać tylko po to, by oderwać się od codzienności, zaznać egzotyki, odpocząć, albo po prostu mamy urlop. Super! - Taki powód też wystarczy, określmy tylko ile czasu nam na to wystarczy, lub ile go mamy. Teraz można już kupować bilety, jeśli jeszcze ich nie mamy, bo często to one decydują za nas... ;)

2. Wizy
Szczęśliwie coraz mniej jest na świecie krajów, gdzie potrzebujemy wizę. Czasem Polakowi łatwiej dostać się do niektórych rejonów świata, niż Amerykaninowi i to jest fantastyczne. Ale jeżeli wiza już jest potrzebna, to dobrze, by wiedzieć o tym jak najszybciej. Ubieganie się o nią wymaga czasu i bywa kosztowne. Czasem wniosek można złożyć online, czasem konieczna jest wizyta w ambasadzie (która może być np w Berlinie lub jeszcze dalej), a czasem nie można wniosku składać z wyprzedzeniem większym niż miesiąc przed wyjazdem. Bywa, że wizę kupujemy na granicy, ale trzeba mieć przy sobie dodatkowe zdjęcie i przygotowaną, wyliczoną gotówkę w określonej walucie. Warto jednak wiedzieć o wszelkich ograniczeniach, niezbędnych formalnościach i terminach. O specyfice każdego kraju i doświadczeniach jak sobie z nimi radzić dobrze przeczytać na forach, by uzyskać aktualne informacje z pierwszej ręki. Pamiętaj, że przepisy potrafią zmienić się w przeciągu kilku miesięcy, więc czytaj tylko najnowsze wpisy na forach, a o formalnościach jedynie oficjalne strony rządowe. Twój paszport powinien być zawsze ważny jeszcze przez pół roku po powrocie z wyjazdu, chyba, że dany kraj pozwala na więcej.

3. Zdrowie i bezpieczeństwo
Zdrowie, to temat, do którego zawsze podchodzę bardzo poważnie. W dzisiejszych czasach informacja jest tak łatwo dostępna, że nie pozwalam sobie na niespodzianki w tej kwestii. Istnieją strony będące rzetelnym źródłem informacji na temat panujących tam epidemii, chorób, niezbędnych oraz sugerowanych szczepień, a także leków do apteczki. Najczęściej sugeruję się stroną Wojskowego Instytutu Medycznego, gdzie informacje o każdym kraju są po polsku oraz amerykańską stroną rządową Instytutu Zdrowia. Osobiście uważam, że pewne szczepienia są obowiązkiem zawsze i dobrze je mieć aktualne w każdym wypadku. WZW A i B (czyli żółtaczka typu A i B) to szczepionka przyjmowana w kilku dawkach (obecnie najczęściej 2-3), dzięki którym otrzymujemy odporność na całe życie(!). Błonica, Tężec, Krztusiec (plus czasem jeszcze kolejne choroby w tej samej szczepionce) to pozycja obowiązkowa nr 2. Taka szczepionka powinna być powtarzana raz na 10 lat. Żółta gorączka (febra) jest szczepionką wręcz wymaganą na granicach niektórych krajów i w wielu rejonach świata (zwłaszcza okołorównikowych) po prostu niezbędną. Jest trochę zachodu z otrzymaniem jej. Jest to chyba jedna z ostatnich istniejących szczepionek, że wszczepia się żywego wirusa człowiekowi. Dlatego skierowanie na takie szczepienie może wydać jedynie lekarz medycyny podróży, a sama szczepionka jest dość droga (wizyta u takiego lekarza też). Cóż, na zdrowiu się nie oszczędza. Ważna jest przez 10 lat. Kolejną szczepionką jest Dur Brzuszny. Jej ważność to tylko 3 lata niestety i jest szczepionką opcjonalną. Jeżeli mamy pewność, że nasze jedzenie będzie zawsze przygotowywane bardzo higienicznie, to możemy z niej zrezygnować. Ciężko sobie jednak w wielu miejscach świata odmówić "bazarowego", "ulicznego" jedzenia, które bywa wyborne, a i w luksusowych hotelach bywają różne standardy. Lepiej chyba jednak się zaszczepić, niż stracić 2 tygodnie w podróży na szpital i chorobę z ciężkimi i nieprzyjemnymi objawami. Często w podróży radzi się również szczepionkę na wściekliznę. Osobiście jej nie robię, ale nie jest to żadna rekomendacja. Jeżeli wiemy, że będziemy obcować z lokalnymi zwierzętami (nawet domowymi), to może lepiej się zaszczepić, niż później szukać odpowiedniego szpitala i płacić za (ponoć) bardzo bolesne zastrzyki. Nigdy nie wiadomo, czy nie zaatakuje nas bezpański pies lub małpa, bo będziemy mieć w rękach ciastko, owoc, lub coś świecącego. Są rejony świata, gdzie sugeruje się również szczepienia na Odrę i Różyczkę, czyli tzw. MMR. Prawdopodobnie jednak większość z nas ma już MMR za sobą, ponieważ 2 dawki są w Polsce obowiązkowe w wieku dziecięcym, co daje 99% odporności na resztę życia. Warto jednak zawsze przed wyjazdem zasięgnąć również rady lekarza. Zdarzają się czasem internetowe czaty, gdzie za darmo możemy zadać kilka pytań lekarzowi medycyny podróży i rozwiać nasze wątpliwości. Szczepienia często najtaniej zrobić jest w lokalnej placówce sanepidu (ze skierowaniem lekarskim), uzyskując w ten sposób żółtą książeczkę szczepień. Pamiętajmy jednak o zadbaniu o to z wyprzedzeniem. Szczepienia należy robić najpóźniej 2 tygodnie przed wyjazdem, ale sugeruję wcześniej.
Są niestety choroby, na które szczepionek nie ma i trzeba się na nie przygotować innymi środkami w apteczce. Zawsze uważnie patrzę na tereny występowania Malarii (oraz jej typu, bo od niego może zależeć leczenie lub profilaktyka), Dengi (przede wszystkim ważne, by mieć leki, które Ci przy niej nie zaszkodzą!), a ostatnio również Ziki. Następnie weź pod uwagę dolegliwości mniej groźne, ale wynikające z lokalizacji, czy środków transportu, jak leki na chorobę wysokościową, czy morską. TUTAJ znajdziesz do pobrania listę leków, które najczęściej zabieram w apteczce. Oczywiście w zależności od kierunku wyjazdu i potrzeb oraz własnych dolegliwości koryguj tę listę. Znajdują się na niej również niezbędne i bardzo przydatne kosmetyki (jak krem UV) i repelenty. Rzeczy oczywiste, ale kiedyś o nich trzeba pamiętać.
W końcu temat bezpieczeństwa, czyli gdzie Cię pobiją, gdzie zabiją, a gdzie tylko okradną... Bo głownie takich rzeczy można naczytać się w Internecie. Cóż, takie sytuacje się zdarzają, ale przecież nie zamkniemy się w domu dlatego, że świat jest niebezpieczny. Trzeba mieć świadomość zagrożeń. Widziałem wielu bezmyślnych ignorantów, którzy prosili się o kłopoty. Dlatego odradzam jechać np. do centralnej Afryki, gdzie przeciętny, biały człowiek rozchoruje się na dziesiątki różnych (śmiertelnych!) sposobów, ani do Wenezueli, gdzie ich sytuacja gospodarcza zmusza do porywania ludzi, gdzie rozbojów z bronią w ręku doświadczysz 2 razy w tygodniu, a drobnych kradzieży jeszcze częściej. No chyba, że lubisz igrać z losem. Ale jeśli wiesz, że północne La Paz jest niebezpieczne w pewnych godzinach, to trzymasz się południowych dzielnic, a resztą Boliwii cieszysz się ogromnie, zachowując oczywiście odpowiednią czujność. Zatem czytaj ludzkie losy (i błędy, by ich nie powielać!), szukaj informacji z pierwszej ręki i bądź świadomy zagrożeń, ale nie daj im się terroryzować. Oceń próg swojej tolerancji na niebezpieczeństwo i trzymaj się tego z rozsądkiem. Są pewne zasady, które warto przestrzegać. Oczywiście oryginały dokumentów i większe kwoty pieniędzy trzymaj w bezpiecznym miejscu, rozparceluj je na kilka schowków, a gdy wychodzisz z hotelu zabieraj jedynie ksero dokumentów i tyle gotówki, ile jest Ci niezbędne. Unikaj miejsc zacisznych, pustych i wąskich uliczek, a w dużym tłoku i komunikacji publicznej uważaj na kieszonkowców. Nigdy nie spuszczaj oka (i ręki) ze swojej torebki, czy plecaka (a już na pewno nie zostawiaj na "momencik" bez opieki). Po zmroku najlepiej poruszaj się w grupie znajomych, a jeszcze lepiej z zaprzyjaźnionym lokalsem i od lokalsów czerp informacje o bezpieczeństwie w danym mieście. Pamiętaj, że duże miasta, stolice, zawsze będą bardziej niebezpieczne i jeśli nie są głównym celem podróży, to spędzaj tam minimum czasu. Najciekawsze czeka najczęściej i tak daleko od nich. Obserwuj zachowanie ludzi dookoła i miej plan awaryjny - kopie dokumentów (mam również ich skany dostępne na mailu), biletów lotniczych, inny środek płatniczy, kontakt do ambasady, lub kogoś, kto udzieli nam pomocy. Często mam w podróży lewy portfel z małą ilością gotówki (a nawet g. wartymi rupiami nepalskimi, może być kasa z monopoly), nieważną legitymacją studencką i kartą kredytową z gazety. I taki portfel mam najbardziej na widoku. Kieszonkowiec skupi się na nim, lub sam mu go oddam w razie konieczności. Informacje o aktualnych zagrożeniach panujących w danym kraju znajdziemy również na stronie polskiego MSZ. Można również pobrać na telefon aplikację iPolak, gdzie znajdziemy adresy i kontakt do wszystkich polskich ambasad oraz konsulatów na terenie całego świata. Zgodnie z prawem UE, obywatele polscy przebywający w państwach trzecich (poza UE), w których nie ma polskiej placówki, uprawnieni są do pomocy dyplomatycznej i konsularnej państw członkowskich UE posiadających w danym kraju placówkę, na takich samych warunkach, na jakich państwa te pomagają swoim obywatelom. W celu nawiązania kontaktu z placówką państwa członkowskiego UE można skorzystać z wyszukiwarki na stronie Komisji Europejskiej. Poświęć też czas na poznanie sytuacji gospodarczo-politycznej danego kraju. To często decyduje o bezpieczeństwie (pomoże też zacząć szacować koszty życia), a przy okazji łatwiej zrozumiesz ludzi, z którymi przyjdzie Ci obcować. O bezpieczeństwie można by jeszcze długo pisać i mówić, a jest to bardzo ważny temat, który wielu odstrasza od wychylenia nosa poza Europę. Ale okradzionym można być nawet w bogatych Niemczech. Liczy się zdrowy rozsądek i dobre poinformowanie, z tym będziesz bezpieczny/a!

4. Finanse, waluty, płatności, transport
Pytanie, które najczęściej słyszę, to "Ile to wszystko kosztowało?", a zaraz po nim "A jak planowałeś wcześniej potrzebny budżet?". Przy kilkumiesięcznych podróżach, nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie jak szacować budżet. Pytanie ile masz na to czasu i jak dokładnie zaplanowałeś całą trasę. Bilety lotnicze opłacasz przed wyjazdem, więc sprawa jest jasna. Przed wyjazdem się pakujesz, widzisz co jest Ci potrzebne, szykujesz apteczkę, kupujesz ubezpieczenie i ponosisz związane z tym wydatki. Zatem pakuj się nie dzień przed wyjazdem, ale nawet miesiąc-dwa wcześniej, jeśli wyprawa jest duża. To ułatwi Ci planowanie, rozłoży koszty w czasie, unikniesz paniki "dnia przed" oraz zapomnienia o czymś ważnym. Wygooglać koszty atrakcji, na których nam zależy najczęściej również nie stanowi problemu i jest podstawą szacowania budżetu. Można oczywiście wcześniej rezerwować sobie hotel, czy samochód i to również przygotuje nas na konkretny wydatek. Jednak co jeśli będziemy często zmieniać lokalizację, czasem decydować się na zmianę programu wycieczki i czekają nas dziesiątki nocy w nieprzewidywalnych lokalizacjach? Nie wiemy też gdzie uda nam się znaleźć nocleg na Couchsurfingu i czy rzeczywiście będzie to nocleg darmowy (czasem wypada swego gospodarza zaprosić na obiad/drinka i może to być kosztowniejsze niż noc w hostelu)... W takim przypadku nie da się zrobić wszystkich rezerwacji przed wyjazdem i nie poznamy dokładnych kosztów. Trzeba mieć wstępną rezerwację na kilka dni, a następnie szukać czegoś już na miejscu. Nie pozostaje więc nic, jak tylko sprawdzić na bookingu i forach przeciętną cenę noclegu w danym kraju/krajach/miastach i próbować dokonać średnio-pesymistycznej prognozy. Kolejnym ważnym punktem budżetu jest lokalny transport. Jeżeli będziesz się dużo przemieszczać, to koszt ten będzie bardzo istotną częścią budżetu. Często na forach są ceny na najbardziej popularnych trasach, oraz porady z jakich np. linii autobusowych warto korzystać z korzyścią dla portfela (hint: na długich trasach podróżuj nocą, a zaoszczędzisz na noclegu). Ale znów, zaplanować możemy jedynie pewną prognozę, bo ceny mogą się zmieniać, zależeć od obłożenia, czy pory roku. Jak widać, plan budżetu jest dość rozmyty, ale pełni również ważną rolę w dokładniejszym planowaniu trasy, środków transportu, przewidywań noclegów i poznawaniu w pewien sposób kraju, w którym przyjdzie nam spędzić trochę czasu.
Cała reszta budżetu to coś, co nazwiemy "kosztami życia". I tutaj znów sprawa jest bardzo nieprecyzyjna, choć właściwie prosta. Dowiadując się czegoś o sytuacji gospodarczej kraju przeznaczenia, zamożności mieszkańców i kosztach życia odnoszę to do kosztów naszego życia w Polsce. Stąd wiem, że jeżeli w danym okresie moje utrzymanie w Polsce kosztuje X, to tam będzie to X±Y w zależności, czy tam jest taniej, czy drożej (3/4 krajów na świecie jest droższych od Polski! i nie mówię tu o tak zwanych krajach zachodnich, ale nawet o Ameryce Łacińskiej, czy Bliskim Wschodzie). Porównywarek kosztów życia w różnych miastach jest bardzo wiele, np. TA, ale wciąż warto rzucić okiem na podróżnicze fora i w tym wypadku. Tutaj dochodzi jeszcze kwestia w jaki sposób żyjemy na co dzień, a w jaki podczas podróży. Niektórym, w tym mnie, podczas podróży życiowe potrzeby się kurczą. Cieszę się miejscem i doświadczeniami, nie muszę jadać w drogich miejscach (często uliczne żarcie i tak rządzi!), jem mniej (upał, częste zmiany miejsca, brak czasu, dużo się dzieje i głód schodzi na dalszy plan), nie piję za dużo alkoholu (nie ma nic gorszego niż kac w podróży), nie kupuję za dużo pamiątek, ubrań, czy innych bzdur (plecak lżejszy nie będzie, a wszystko co mi potrzebne, to doświadczenia, wspomnienia i zdjęcia). Są jednak osoby, i zupełnie tego nie oceniam, którym koszty życia w podróży rosną, bo "przecież to wakacje, zaszalejmy", bo "już tu nie wrócę", bo "chcę spróbować", bo "o zobacz jakie ładne"... :D I świetnie, podróże mają cieszyć, a nie ograniczać. Ale zastanów się jakim typem jesteś Ty i odpowiednio do tego zmodyfikuj swój budżet. I... to tyle. Jak widzisz, tych punktów do policzenia nie ma aż tak wiele, problemem jest tylko, że właściwie każdy jest mocno rozmyty. Niemniej do tego, co udało Ci się wyliczyć, dolicz 10-15% buforu i już nie stresuj się kosztami ;P Oczywiście łatwo się mówi. Ale podróżowanie może być na prawdę niskobudżetowe. Chodzi o to, by jak najmniej Cię zaskoczyło. Gdy już wiesz, że koszt może Cię przerosnąć - nie panikuj i nie rezygnuj. Weź namiot, korzystaj ze stopa, gotuj na butli gazowej, szukaj noclegów na Couchsurfingu. Jak się chce, to można wszystko, tylko pamiętaj o bezpieczeństwie :)
Przy okazji tematu finansów chciałbym poruszyć jeszcze kwestie gotówki, walut i płatności. Jasne, że najwygodniej byłoby płacić za wszystko kartą i nie ryzykować dużych sum w gotówce przy sobie. Co jednak, gdy stracisz i kartę (tego wariantu nawet nie rozważam, chroń kartę/y równie mocno, jak dokumenty). Do tego dochodzą drogie przewalutowania przez bank oraz oszustwa lokalnych sprzedawców (niestety bywa, że dopiero po fakcie, widzisz na koncie, że coś kosztowało więcej, niż podczas zakupu). Zatem gotówki, jednak nie zastąpi nic (no jeszcze to sprostujemy za moment ;), a na wymienionym pliku dolarów po dobrym kursie u lokalnego spekulanta na miejscową walutę wyjdziemy najlepiej. Fizycznie jednak, przy długiej podróży, nie jesteśmy w stanie zabrać do skarpety dość gotówki, pomijając już względy bezpieczeństwa. Częściowo sprawę załatwiają bankowe konta walutowe, lub internetowe kantory (polecam zwłaszcza w Aliorze, ma świetne kursy). Możemy nawet na długo przed wyjazdem gromadzić sobie walutę (raczej tylko najpopularniejsze, jak dolary, euro, funty, franki), gdy kurs jest akurat dobry (jest to też jakiś sposób na oszczędzanie na podróż, co miesiąc można kupować trochę waluty). Do takich kont, czy kantorów możemy do dyspozycji mieć kartę debetową, którą (w sprawdzonych miejscach) możemy płacić, lub korzystać w bankomatach zagranicą. Są kraje, gdzie nawet mimo, że dolar nie jest lokalną walutą, to jest możliwe pobranie dolarów z bankomatu. Jest to najlepsze rozwiązanie, bo te możemy później wymienić po dobrym kursie. Jeśli już wybieramy z bankomatu, to nie ma tragedii, ponieważ płacimy za jednokrotne przewalutowanie z dolarów na miejscową walutę. Bo trzeba mieć świadomość, że najczęściej z polskiej karty złotówkowej, przewalutowanie następuje dwukrotnie (!): PLN->$->waluta końcowa, i na tym tracimy najwięcej. Do tego dochodzą opłaty bankowe. Zależy to oczywiście od banku, ale nie rzadko płacąc/korzystając z bankomatu polską kartą poza granicami, nasz bank pobiera prowizję. Gdy jest to karta do konta walutowego/kantoru, takich opłat już być nie powinno. Upewnij się w tabeli opłat dla takiego konta. Wtedy pozostają już tylko opłaty lokalne przy korzystaniu z bankomatu. Nie występują zawsze, ale ich już uniknąć nie można. Najczęściej są stałe i nie zależą od wysokości wypłacanej kwoty. Dlatego złotą zasadą powinno być, by wypłacać rzadziej, lecz więcej. Mimo, że możemy mieć kartę walutową, to pamiętajmy, że ona wciąż jest widziana, jako karta polska. Niestety bywa, że polska, czy europejska karta nie jest obsługiwana w niektórych krajach, lub jedynie przez wybrane banki. Np. mieliśmy ogromny problem w Boliwii (tylko jeden bank wypłacał nam gotówkę), a w Brazylii i Argentynie od początku wiedzieliśmy, że mamy szukać tylko 3-4 konkretnych banków. Takie informacje można czasem znaleźć w internecie lub przewodnikach.
Chciałbym uniknąć reklamowania tutaj zewnętrznych i dodatkowych "produktów", bo przecież nic z tego nie mam, jednak niektóre są tak dobre i tak ważne w podróży, że uniknąć się tego zupełnie nie da! :) Taką rzeczą jest mianowicie Revolut. Kapitalny, brytyjski system bankowy, który de facto bankiem nie jest. Wyobraź sobie, że masz jedno konto, a do niego kartę, wpłacasz tam złotówki, a całość kontrolujesz aplikacją w telefonie. Jeszcze nic szczególnego? No to przejdźmy do sedna. Teraz jedziesz z tą kartą do jednego z wielu obsługiwanych krajów i płacisz nią w lokalnej walucie. Dla lokalnych banków wszystko wygląda jakbyś płacił, co prawda brytyjską kartą, ale w lokalnej walucie, tymczasem na Twoim koncie następuje przewalutowanie po stronie Revoluta, po bardzo korzystnym kursie, konkurencyjnym z każdym internetowym kantorem i bez żadnych dodatkowych kosztów! (I to jest ta wspomniana już opcja niemal lepsza od gotówki.) Sprawa jest dla mnie przełomowa. Do tego w aplikacji można dokonywać przewalutowań posiadanych środków już wcześniej. Widząc dobry kurs, kupujemy jeny, później sprzedajemy je na rupie indyjskie, a na koniec wracamy do złotówki. Istnieje nawet możliwość pod pewnymi warunkami zakupu bitcoina i innych kryptowalut. Założenie konta i otrzymanie karty kosztuje na tę chwilę 10zł jednorazowo. A jedyną dla mnie wadą tego rozwiązania jest to, że jest miesięczny limit darmowego korzystania z bankomatów, który jest na prawdę niski. Trochę kosztów w takim przypadku to generuje, ale pomysł miał dotyczyć przede wszystkim wygodnych i tanich płatności, a całość jest na prawdę najbliższa ideałowi. Możliwość szybkiego transferu pieniędzy do kogoś, kogo mamy w kontaktach, lub szybkie dzielenie rachunku na 2 i więcej osób, to również fajna możliwość, która może nam czasem uratować sytuację, gdy zabraknie nam środków. Wciąż to testuję, ale jestem zachwycony, a gdyby ktoś był zainteresowany założeniem swojego konta, to zapraszam do kontaktu i pytań.

5. Pogoda/klimat i dokładniejsza trasa
Można pomyśleć, że nie ma wielkiego sensu sprawdzanie pogody na miesiące przed wyjazdem. Pewnie szczegółowych prognoz - nie ma. Ale świadomość klimatu miejsca docelowego, średnich temperatur z poprzednich lat, tego jaka jest tam pora roku (bo przecież nie zawsze musi być ta sama co u nas) i czy przypadkiem nie ma tam wtedy pory deszczowej albo sezonu na huragany, to wszystko jest bardzo ważne i okazuje się, że nie dla każdego takie oczywiste. Zainteresowanie się tym tematem pomoże nam się dobrze przygotować do panujących tam warunków, dobrze się spakować, zabrać właściwe obuwie. Czasem na terenach zagrożonych malarią, zagrożenie to istnieje (lub jest zwiększone) jedynie w czasie pory deszczowej, więc może to mieć znaczenie nawet dla zdrowia. Nie będę się tu rozpisywał - informacja o pogodzie i klimacie jest ważna. A sprawdzić te informacje można np Tu lub tutaj.
O pogodzie czytam przy okazji zagłębiania się w informacje o krajach, do których się wybieramy. Skoro już zaczęliśmy planować tę podróż, to znaczy, że mamy już jakieś cele wstępnie obrane. Teraz nadchodzi czas na detale. Czytam o docelowych miejscach oraz dowiaduję się o nowych, które być może uznam za warte zobaczenia przy okazji. Zdobywam informację o ciekawych aktywnościach, które można w tych okolicach podjąć. Przeglądam mapy, a czasem zagłębiam się lekko w tło historyczne miejsc i ludzi. Wszystko, by być bardziej świadomym gdzie i po co jadę, jednocześnie planując już bardziej szczegółowo punkty wyjazdu. W ten sposób mam pewność, że nic mi nie umknie, i że będę miał poczucie dobrze przygotowanej podróży. Kaś lubi mieć taką trasę przygotowaną i opisaną w formie naniesionej na mapie, nawet mało szczegółowej, wydrukowanej z googla. Ja wolę listę w punktach z najważniejszymi hasłami. Jedno z drugim dobrze się uzupełnia, ale obierz własny, wygodny sposób. Oczywiście trasę później weryfikuje nieco rzeczywistość, bo być może na coś nie wystarczy czasu, sił, chęci, albo zostanie zastąpione przez coś nowego, o czym powiedzą nam lokalsi, lub inni podróżnicy. Elastyczność jest przecież dla naszego dobra. :)
Tu pojawia się pytanie gdzie szukam tych szczegółowych informacji. W przewodnikach? Tak, też. Na tym etapie najlepiej sprawdzają się kolorowe przewodniki z dużą ilością zdjęć, których oczywiście nie kupuję, bo ich wartość "przewodnicza" jest zwyczajnie marna. Natomiast świetnie ukazują co tam jest ciekawego, ładnego, często odwiedzanego, i do takiej roli się nadają. Idę więc na kilka godzin do Empiku i wertuję przewodniki 2-3 wydawnictw, zapisując co nowego rzuciło mi się w oczy, o czym nie wiedziałem, lub robiąc zdjęcia tych rzeczy telefonem. Czy jakiś przewodnik kupuję? Tak, ale tylko z LonleyPlanet. Ta seria przewodników wygląda zupełnie inaczej i na pierwszy rzut oka mało zachęcająco. Kniga, na szarym papierze z odzysku, duża ilość tekstu i prawie żadnych zdjęć, w dodatku najczęściej wydane wyłącznie po angielsku. A co najciekawsze... niemal niema tam typowych frazesów "jedź tam, bo jest cudownie", ani historyjek rodem z programu podróżującego celebryty. Po co mi taki przewodnik? Bo mam tam same potrzebne do przeżycia informacje. Każdy region, czy miasto w jakim potencjalnie się znajdę jest opisane pod względem przetrwania na kilku poziomach jeśli chodzi o koszty. Gdzie spać, gdzie zjeść, gdzie iść, ile to będzie mniej więcej kosztowało, jak tam dojechać, na co uważać i czasem rys historyczny lub społeczny. Takiego przewodnika nie czyta się przed wyjazdem by zaplanować drogę, ale podczas jej pokonywania, by sobie na niej zgrabnie poradzić zwłaszcza przy podróżowaniu ze spontanicznymi zmianami. O każdym nowym miejscu czytam dopiero bezpośrednio jadąc tam, lub będąc na miejscu, wtedy jest to moje jedyne źródło informacji, bo Internet może akurat nie być dostępny, lub szkoda mi na niego czasu. Obecnie przewodniki LonleyPlanet można zakupić również w wersji elektronicznej (szkoda, że nie tańszej), dostępne offline w aplikacji na telefonie. Podróżowanie staje się coraz lżejsze... ;) Oczywiście planując taki wyjazd nie można nie skorzystać z dobrodziejstw Internetu przed podróżą. Najważniejsze zabytki w dużych miastach najprościej zebrane są na Wikipedii. Oprócz tego jest mnóstwo stron, blogów i forów podróżniczych z mniej lub bardziej dobrymi i aktualnymi informacjami. Podejrzanie często trafiam na Globtrotera oraz KoniecŚwiata. Można tam znaleźć wyczerpujące, gotowe plany podróży innych, często bardzo szczegółowe, z których można się dowiedzieć czegoś nowego, jakie potencjalnie są koszty i na jakie niespodzianki się przygotować. Bardzo pomocne. Ta część chyba zabiera najwięcej czasu, ale warto zrobić to porządnie. Oszczędzi to czas w podróży, by się nią bardziej cieszyć.
I w tym miejscu kończy się planowanie, a zaczyna już dopinanie wszystkich konkretów.

6. Bilety wstępu, noclegi, ubezpieczenie
Skoro już mamy listę potencjalnych miejsc oraz wiedzę jak są oblegane, jak trudno dostępne i jak drogie, czas podjąć decyzję, czy biletami wstępu (o ile są potrzebne) martwimy się na miejscu, czy przed wyjazdem. Najczęściej można to zostawić, wtedy łatwiej też utrzymać plan w dynamicznej i elastycznej postaci. Jednak są miejsca, gdzie ogranicza się liczbę zwiedzających i bilety są wyprzedane na kilka tygodni wcześniej. Nie wejdziesz na Machu Picchu z marszu, ani nie obejrzysz "Ostatniej wieczerzy", gdy akurat przypadkiem będziesz przejeżdżać przez Mediolan. Skoro masz już przygotowany plan, to wiesz o takich sytuacjach. Szukasz więc możliwości zakupu/rezerwacji w Internecie (najlepiej oficjalne, rządowe strony), płacisz i wpisujesz sobie w plan ten punkt z datą na sztywno. Ograniczaj to, ale czasem nie ma wyjścia. Potrafi to też zaoszczędzić trochę dolarów w porównaniu do zakupu biletów w lokalnym biurze turystycznym, ale to są wszystko indywidualne informacje dające się znaleźć wcześniej.
Pisałem już, że noclegi są sprawą indywidualną i od Ciebie zależy jak bardzo dokładnie chcesz je rezerwować z wyprzedzeniem. Czasem tak jest lepiej i jest to łatwe, w innym wypadku wyjazd jest zbyt długi i zbyt wiele razy się przemieszczamy, by w całości zająć się tym z wyprzedzeniem. Jednak jeśli coś rezerwujesz, zrób to w tym punkcie.
Ubezpieczenie... Wiele osób je lekceważy i w ogóle o nim nie myśli. Przyznaję się w tym miejscu, że sam, jeśli jest to wyjazd krótki, lub po Europie, to najczęściej rezygnuję z tego dodatkowego wydatku. Generalnie jednak takiego działania nie polecam. Koszty, czasem nawet najdrobniejszego leczenia, potrafią przerosnąć zdecydowanie nasze możliwości. Po co zatem wpędzać się w kłopoty. Warto też zwrócić uwagę, by było to typowo podróżnicze ubezpieczenie, obejmujące nie tylko koszty leczenia, ale zagubienie bagażu, kradzież i rozbój oraz wypadki sportowe, które ewentualnie możemy w podróży doznać. Wiem, że w ogromie przygotowań jest już mnóstwo rzeczy, ale zdecydowanie polecam przed podpisaniem umowy zapoznać się dokładnie z regulaminem. Choćby po to, by wiedzieć, że ubezpieczenie (nie) pokrywa: "sporty tak, ale nie ekstremalne", "kradzież, ale nie małej elektroniki", "kradzież, ale tylko z hotelowego sejfu", "ubezpieczenie turystyczne, ale nie obejmujące kraju XYZ". To są rzeczywiste zapisy z regulaminów i trzeba zdawać sobie z nich sprawę, bo bywają absurdalne i sprawiające, że płacimy za coś, co w rzeczywistości niczego nam nie daje. A nie o to chodzi. Znów, nie chcę reklamować żadnego, konkretnego ubezpieczyciela, ale polecam rozważyć pośród innych TU Europa. Choć raz się na nich sparzyłem, to jednak można przez stronę www, łatwo, szybko i przejrzyście dopasować ubezpieczenie pod swoje potrzeby, wybierając konkretne punkty i zasady ubezpieczenia. A i koszt powinien być konkurencyjny. Drugą opcją jest PlanetaMłodych (nazwa trochę myląca, bo ograniczenie wieku, to aż 59lat). Łatwo ją kupić online, ale i w niektórych biurach turystycznych. Jest tania, z dobrymi warunkami i tanimi pakietami dodatkowymi. I choć podstawowa wersja nie obejmuje USA i Kanady, nie można ubezpieczyć portfela (i dokumentów), ani elektroniki typu PC/telefon (aparat już tak), to ogromną zaletą jest roczny okres ubezpieczenia. Więc płacimy raz, a mamy je na kilka różnych podróży. Weź pod uwagę (będąc zapewne aktywnym człowiekiem;), że wiele sportów uznawanych jest za ekstremalne i podstawowe ubezpieczenie w takim wypadku nie działa. Nurkowanie z butlą (mimo, że rekreacyjne), wspinaczka, bungee, a nawet sporty zimowe i wiele innych są wg regulaminów "ekstremalne"... Też nie mogę tego pojąć ;)

7. Dokumenty, ich kopie, odprawy
Zbierz w jednym miejscu, z wyprzedzeniem, wszystkie dokumenty, bilety lotnicze, rezerwacje. Sprawdź jeszcze raz daty i daty ważności. Będziesz mieć jasność, czy czegoś jeszcze brakuje. Zrób kilka kopii dokumentów (oraz skany do pdf'ów) i ewentualnie innych, ważnych rzeczy. Odprawę lotniczą zrób tak wcześnie, jak to możliwe, choć czasem może oznaczać to zaledwie dzień przed wylotem. Miej też pod ręką listę kontaktową do swojego banku, ubezpieczyciela, ambasady (iPolak), ewentualnie hotelu oraz rodziny lub osoby, która może nam pomóc.

8. Pakowanie
Pakowanie również zacznij z wyprzedzeniem, jak już mówiłem w punkcie 4. Nawet kilka tygodni przed wyjazdem nie jest przesadą, jeśli jest to wyjazd na dłużej. Wydziel sobie półkę w szafie i składuj tam wybrane rzeczy. Jeśli jest coś, czego nie możesz tam odłożyć od razu, to zrób sobie listę z takimi rzeczami (i ją też trzymaj na półce), by ostateczne pakowanie na krótko przed wyjazdem przebiegło sprawnie. Dzięki temu o niczym nie zapomnisz i ominie Cię gorączka przygotowań ostatniego dnia. Osobiście mam od lat uniwersalną check-listę rzeczy do spakowania (uwzględniając również te oczywiste), którą przy tej okazji przeglądam. Weź pod uwagę długość wyjazdu oraz wnioski z zebranych wcześniej informacji, jak pogoda, miejsca i planowane aktywności. Pamiętaj, że jeśli jest to długi wyjazd i często będziesz zmieniać miejsca, to wszystko co zabierzesz, będzie transportowane na Twoich plecach :) Pojemny i wygodny plecak, to podstawa, ale pomóż sobie też rozsądnym minimalizmem. Przemyśl i ogranicz najcięższe rzeczy, np. w następujący sposób. Często wystarczy Ci jedna para wygodnych, pełnych butów na wędrówki i niższe temperatury, oraz lekkie, trekingowe sandały. Przeciwdeszczowa kurtka, jeden grubszy sweter i dwie cieńsze bluzy, a do tego dwie pary spodni - to na prawdę wystarczający zestaw nawet na wielotygodniowe wyjazdy. Przecież i tak nie ominie Cię robienie prania w tym czasie.
Ogranicz też kosmetyki. Wiem, że łatwo mówić facetowi, dla którego wystarczy jeden żel, będący jednocześnie do włosów, twarzy i jajek. Ale pamiętaj, że to podróżowanie, a nie konkurs piękności i czekają Cię liczne niewygody. Twój towarzysz natomiast winien docenić w tym czasie Twoje naturalne piękno... ;)
Może potrzebujesz jakiegoś specjalistycznego sprzętu do aktywności, którymi się zajmujesz. Przemyśl jednak co na prawdę jest Ci niezbędne, a co można wypożyczyć na miejscu. Np. jestem nurkiem, ale wożę ze sobą jedynie sprawdzoną maskę, która jest trochę jak własna bielizna. Do tego wykorzystuję ją wszędzie, gdzie pływam, a nie tylko na nurkowanie. Nie wożę jednak ze sobą reszty sprzętu, bo jest ciężki, a wypożyczenie najczęściej i tak nie zwiększa kosztów nurkowania. Odnieś ten przykład do swoich potrzeb i zainteresowań.

9. Elektronika
To coś, co trudno w dzisiejszych czasach ograniczyć, czego chcemy mieć dużo, a często dużo waży i ostatecznie może nie jest nam aż tak potrzebne. Z wakacji życia chcemy mieć piękną pamiątkę w postaci zdjęć i filmów (tylko czy ktoś te filmy później ogląda?). Cieszymy się, że po wydaniu kilku tysięcy mamy wspaniałą, nowoczesną lustrzankę i może do tego jeszcze różne obiektywy. Teraz możemy robić profesjonalne zdjęcia, których wszyscy będą nam zazdrościć... Cóż. Lustrzanka jest duża i ciężka, wszędzie ją widać, co działa odstraszająco na lokalną ludność, którą chcemy fotografować, za to przyciąga potencjalnych złodziei. Wymiana obiektywów jest problematyczna, a w warunkach plenerowych czasem niebezpieczna dla samego sprzętu. Torba fotografa jest w podróży na prawdę zbędnym i niewygodnym bagażem. Żyjemy we wspaniałych czasach, ponieważ za nawet wyraźnie mniejsze pieniądze (choć wciąż niekoniecznie małe) możemy mieć aparat (może nie tak profi), który jest mniejszy, poręczny, bardziej uniwersalny, a przy tym jakościowo, dla przeciętnego użytkownika, równie dobry. Trzeba być ze sobą szczerym. Zdjęć nie robi aparat, a fotograf. Najdroższa lustrzanka nie wybierze za Ciebie kadru. Dlatego wybierz coś, z czym łatwiej i wygodniej będzie Ci w podróży. Często z mniejszym kompaktem jesteśmy mniej widoczni, więc łatwiej jest fotografować z ukrycia lokalne życie. A jednocześnie potrafi być tak zaawansowany, że większości nawet jego możliwości nie dasz rady wykorzystać. Na jakości zatem nie tracisz, a może nawet i zyskasz przy trybach automatycznych.
Czy warto w podróż zabierać laptopa? Zdania mogą być podzielone. Fajnie przecież na bieżąco oglądać zrobione zdjęcia i wrzucać je na fb. Można sprawdzać przydatne informacje w Internecie, rezerwować hotele, utrzymywać kontakt z rodziną i znajomymi. Wieczór z filmem również brzmi dobrze. Ale... w dzisiejszych czasach smartfon, jest już na wyposażeniu każdego potencjalnego podróżnika ;) A czy smartfon nie jest niczym mini komputer? Może trudniej na niego zgrać zdjęcia (choć nowsze aparaty łączą się po Wi-Fi z telefonem, a mając kilka kart SD, które często wymieniamy i pilnujemy, to nasze zdjęcia i tak będą bezpieczne), czy obejrzeć długi film. Ale do pozyskania informacji, zrobienia rezerwacji i utrzymywania kontaktu z innymi nadaje się perfekcyjnie. Mieści się w kieszeni i nie waży 1,5-2,5kg, a ma jeszcze takie przydatne funkcje jak GPS, aplikacje, o których już mówiłem i elektroniczne karty pokładowe. Są też osoby, którym telefon jako aparat wystarcza w pełni (szczęściarze!), łatwo nałożyć filtr i już można wrzucać fotę na FB, czy instagram. To, czy zabierzesz ze sobą laptopa, to Twoja decyzja. Czasem trudno bez niego przeżyć, a czasem jest zbędnym balastem, który tylko kusi potencjalnych złodziei. Są takie kierunki podróży, gdzie może nie robić to różnicy, i takie, gdzie lepiej nie mieć przy sobie zbyt wiele wartościowych rzeczy. Jeśli już często podróżujesz i nie potrafisz się obyć bez tego dobrodziejstwa, pomyśl może o tablecie, komputerach 2w1, czy tanich netbookach - robią co trzeba, są miniaturowe, a nie są dużym obciążeniem portfela w przypadku utraty. Może pomoże Ci też podjąć decyzję informacja, że na świecie wciąż występują licznie kafejki internetowe, a wiele hoteli i hosteli oferuje dostęp (nawet za free) do komputerów dla swoich gości. Tylko kto chciałby tracić cenny czas podróży i nowych doświadczeń na siedzenie przed monitorem? :)
Na pierwszy rzut oka to byłoby tyle jeśli chodzi o elektronikę. I choć im mniej rzeczy, tym lepiej, to jednak jeszcze kilka drobiazgów może się przydać. Po pierwsze przejściówka do kontaktu. Łatwo zapomnieć, że nie wszędzie są europejskie gniazdka i bez odpowiedniej przejściówki cała reszta naszego sprzętu będzie bezużyteczna. Jeśli podczas podróży wiele czasu spędzasz rzeczywiście podróżując, np. wiele godzin w autobusie, to warto zastanowić się nad PowerBankiem (ale co najmniej 10000mAh). Nawet niektóre netbooki można już ładować w ten sposób, ale przede wszystkim uratujesz swój kontakt ze światem na telefonie oraz nie ominą Cię fotografowane sceny przez rozładowany aparat (choć polecam jednak mieć zapasowy akumulator do aparatu). Gdy wiem, że będę chodził po górach (i może mnie tam zastać noc) lub jadę do kraju, gdzie bywa problem z ciągłością w dostawie prądu, zawsze mam przy sobie czołówkę (latarkę). Do tego oczywiście nie zapomnij ładowarki/ek do wszystkich urządzeń. Na całe szczęście, dziś najczęściej wystarczy mieć jedną ładowarkę micro-USB do wszystkich urządzeń (cudowny standard!). Czy jest coś jeszcze? Ponownie, zależy to od Ciebie, Twoich potrzeb i zainteresowań. Ja np. już nie potrafię sobie wyobrazić wyjazdów bez kamerki sportowej typu GoPro. Zabawa w falach oceanu, albo nawet w basenie, nurkowanie w głębinach, kąpiel błotna, albo wypadki rowerowe? Nie ma problemu, to urządzenie przeżyje to wszystko i żadne wspomnienia już Ci nie umkną :)

10. Internet
Na koniec jeszcze słów kilka o dobrodziejstwie zwanym Internet. Zyjemy we wspaniałym kraju, gdzie dostęp jest dobry i stosunkowo tani. Nie wszędzie jeszcze niestety tak jest. Są miejsca, gdzie Internet jest ograniczony technologią, zacofaniem lub biedą w kraju, a czasem ideologią polityczną. Nawet jeśli hotel reklamuje, że ma darmowe Wi-Fi, nie znaczy to, że zawsze działa, że jest szybkie, albo dostępne w Twoim pokoju (czasem tylko w wyznaczonej przestrzeni). Kafejki, nawet w tak biednym kraju jak Boliwia, mogą zedrzeć z turysty za fatalny net ostatniego grosza. Bądz na to przygotowany i ... pogódź się z tym.

Oczywiście wyszedł ogromny post, ale jak sam widzisz rzeczy do ogarnięcia jest wiele. Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęci, a moje wskazówki pomogą Ci ten proces ogarnąć, usystematyzować, lub pamiętać o czymś ważnym. Stwórz sobie z tego własną check-listę, lub plan w punktach dopasowany do Twoich potrzeb i podróżuj jak najwięcej... :D
Szerokiej drogi i powodzenia!

Komentarze

  1. Dobry opis wtyczek i kontaktów na całym świecie i jak pasują europejskie:
    https://www.barents.pl/blog/wtyczki-i-gniazdka-elektryczne-w-podrozy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Machu Picchu

Kathmandu