Santorini
Santorini (a właściwie Santoryn lub Thira), czyli jedno z najbardziej instagramowych miejsc w Europie. Swoją drogą, właśnie dzięki Instagramowi głównie zyskało swoją popularność i turystyczną wartość. Wiedząc to, i czytając wcześniej w Internecie co można zobaczyć na tej niewielkiej wyspie, nie miałem wygórowanych oczekiwań wobec tej części wyjazdu. I pewnie głównie dlatego się nie zawiodłem... :)
Oczywiście Grecy to jedna z najmilszych i najfajniejszych nacji na starym kontynencie, a do tego dochodzi fantastyczne jedzenie, wino i jakaś taka kulturowa łatwość w poruszaniu się tam. Wszystko to potwierdziło się i tym razem, a przy takich uwarunkowaniach wyjazd nie może być nieudany :D
Utrzymując posty w bardziej kompaktowym rozmiarze, a przynajmniej starając się to zrobić, skupmy się na tym, co warto tam zobaczyć. Oraz na zdjęciach. Nie będę też rozpisywać się w detalach (w Internecie jest ich mnóstwo), skupię się na subiektywnych odczuciach i radach.
- Fira (Thira) to stolica wyspy i największe miasto. Całkiem ładne, mimo, że nie ono jest najbardziej popularne na Instagramie, to już tutaj możemy rozpoznać wiele widoków z Internetu. Spacery, głównie po schodach w górę i w dół, nie dla każdego muszą być najprzyjemniejsze. Ale warto pobłądzić, poszukać widoków na wzniesieniach klifu i zapoznać się ze specyficzną architekturą budynków "jeden na drugim". :) Zdecydowanie tutaj polecam się zatrzymać, z racji większego miasta łatwiej o bazę noclegową i właściwie o wszystko inne też.- Oia (czyt. Iia) to właściwie wioska na północnym krańcu wyspy, ale to właśnie ona jest znana i pożądana najbardziej przez turystów z wszelką maścią aparatów i... telefonów. Więcej uliczek jest płaskich, więc łatwiej się spaceruje, choć i tu schodów nie brakuje. Jest więcej widoków na budynki na klifach, charakterystyczne niebieskie kopuły kościołów na tle białych zabudowań oraz wiatraki. Nawet poza sezonem, zawsze jest tu mnóstwo ludzi... Z Firy można tu dojechać publicznym autobusem, który jeździ bardzo często i zabiera to 20min, można więc spokojnie zdać się na tę formę transportu.
- Santoryn, a właściwie to co z niego zostało, to w rzeczywistości tylko skrawki dawnej wyspy, która zapadła się tysiące lat temu po wybuchu wulkanu. Niektórzy to tutaj doszukują się zaginionej Atlantydy, choć chyba jednak na wyrost. Historia trochę jak z Pompejów, bo zniknęły całkowicie miasta mieszczące się na wyspie i można wręcz powiedzieć, że wraz z jakąś (całkiem nieźle rozwiniętą jak na owe czasy) kulturą. Na południu wyspy znajduje się Akrotiri, wykopaliska spod wulkanicznego popiołu dawnego miasta. Może to być fajne urozmaicenie tego wyjazdu, niestety w czasach covidu zostało to całkowicie zamknięte.
I tyle. Jak więc sami widzicie, nie jest to destynacja na długi wyjazd, zwłaszcza, że samo chodzenie po schodach w towarzystwie tłumów szybko Was zmęczy fizycznie i... estetycznie niektórych pewnie też.
Podsumowując jednak polecam. Oczywiście poza sezonem, by uniknąć upałów i największego oblężenia, ale można tu spędzić fajnie, może nawet romantycznie (jeśli bez dziecka ;) czas, przy założeniu, że będzie to 4-5 dni.
Komentarze
Prześlij komentarz