Meksyk

Kilka ostatnich dni zatem spędziliśmy na Isla Mujeres. Nie mogło być lepszego momentu w podróży na gorszą pogodę, choć i tak był czas na plażing i lepsze poznanie wyspy. A wszystko było łatwiejsze dzięki skuterowi, który dostaliśmy gratis do wynajmowanego mieszkania. Prowadziłem taki pojazd pierwszy raz w życiu i
trzeba być bardzo uważnym, by nie zginąć pierwszego dnia. Ale frajda i wygoda z własnego transportu są fantastyczne. Odwiedziliśmy schronisko dla żółwi, klify na południu wyspy i zjechaliśmy wyspę w każdym kierunku... Super czas, który tylko utwierdził nas w tym, jak dobrze można czuć się w tym kraju. Zaprzyjaźniony barman z pierwszej wizyty, właściciel mieszkania i każdy lokals starał się nam umilić czas.
Nawet awaria promu, którym wracaliśmy do Cancun tylko nas rozbawiła.

Czas przed odlotem podsumować Meksyk. Opinie o Meksykanach i samym kraju są raczej złe, że jest niebezpiecznie i trzeba bardzo uważać na ludzi. Byliśmy przygotowani na różne
scenariusze. Pewnie w stolicy, jak często w wielkich aglomeracjach, jest gorzej. Chyba jednak większość złych historii bierze się jednak ze złych opinii o meksykańskich emigrantach w USA i nie ma to nic wspólnego z lokalną rzeczywistością. Ludzie są zaskakująco przemili, pomocni i nie było nawet jednego momentu, bym czuł zagrożenie. Nie brakowało historii, że bezinteresownie wysyłano nas do innego sklepu, bo tam taniej, lub mają coś czego szukamy. Oczywiście chcą na turystach zarobić, nagabują do wejścia do ich sklepu i kupienia różnego badziewia, ale nie przesadnie. Trzeba się często targować i udaje się mocno zejść z ceny. Ale ani razu nie było poczucia, że zostaliśmy jakoś oszukani. W taksówkach często mają cenniki na określone trasy (nie to, że udostępnione publicznie, ale raz taki widzieliśmy) i raczej się ich trzymają. Rzadko zawyżają ceny turystom względem lokalsów i targowanie w taksówkach nie przynosi wielkich efektów (na krótszych trasach po mieście można i warto przy atrakcjach turystycznych, ale nie na dłuższych trasach, czy złapanych z ulicy, albo colectivo). Na na prawdę dalekich dystansach autobusy pierwszej klasy potrafią być drogie, ale zawsze jest jakaś alternatywa i kosztem czasu można wszystko zrobić taniej. Nie korzystaliśmy z autostopu, ale ponoć funkcjonuje całkiem dobrze.

Atrakcje turystyczne są względnie tanie, a ceny ustalone jednakowo przez rząd. Zazwyczaj ok. 15zł. Ważniejsze zabytki mogą mieć dodatkowo opłaty od lokalnych samorządów, ale nie zwiększa to cen zaporowo (max 80-90zł). Drogie mogą być aktywności, jak nurkowanie, snorkeling, tyrolka, czy wszelki transport z przewodnikiem, ale trzeba się targować i czasem to bardzo wiele zmienia. Pamiątki mogą kosztować bardzo różnie w zależności od miejsca i trzeba się targować.
Małym hintem jest, by nie wymieniać pieniędzy po przylocie w kantorze na lotnisku. Kurs jest zbójecki. Lepiej kartą zapłacić za bilet autobusowy i pieniądze wymienić w mieście. Można korzystać z wielu kantorów (warto porównać ceny w kilku, potrafią się różnić o kilka procent), lub z banku Azteca, w którym kurs jest dobry. Zawsze miej przy sobie paszport przy wymianie, jest niezbędny.
Życie lokalsów jest dość tanie. Ceny w marketach przypominają polskie, lub są nieco niższe. Za to jedzenie na ulicach jest bardzo tanie, pyszne i w ogromnych porcjach (choć po czasie może się wydać monotonne – pita i mięcho). W restauracjach też potrafi być rozsądnie, Meksykanów również można w nich spotkać. 1zł, to około 5,1 pesos, a korzystając z Revolut nawet sporo korzystniej. Kraj, na tle tego, co już w Ameryce Łacińskiej widzieliśmy jest całkiem rozwinięty, więc życie w nim może być na prawdę przyjemne i normalne. Oczywiście to wciąż nie jest standard zachodni (nawet hotel 4* nie wygląda często zbyt luksusowo), nie brakuje śmieci i brudu. Ale dla nas łatwo było poczuć się tam jak w domu. A przyroda jest wręcz niesamowita. Połączenie karaibskich plaż z dżunglą nie może być lepsze. I bardzo wiele jest do zrobienia oraz zobaczenia. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Kathmandu

Machu Picchu