Huacachina chill :D
Żyjemy tutaj w jakiejś dziwnej strefie czasowej. Późniejszej niż europejska, ale wcześniejszej niż lokala. I dobrze, bo mamy tu długie dni dzięki temu.
Wstaliśmy o 5 rano i pojechaliśmy na dworzec, skąd liniami Cruz del Sur pojechaliśmy dalej. Nie najtaniej, ale bezpiecznie i pewnie. Staramy się mówić tylko po hiszpańsku i wszystko załatwiać tylko w tym języku. Radzimy sobie :)
Po 4h dojechaliśmy do Paracas, właściwie pustynnej osady, skąd ruszają wycieczki łodziami by oglądać różne zwierzęta. O tej porze już nie planowano wypływać, więc chcąc oszczędzić czas szybko ruszyliśmy dalej. Kolejną godzinę do Ica, a następnie taksówką do Huacachiny.
To miejsce jest boskie. Już w Paracas wyszło słońce, ale Huacachina to malutka oaza pośrodku pustyni, gorąca i słoneczna, otoczona ogromnymi wydmami, a w środku z małym jeziorkiem. Wokół same restauracje i hostele. Lokalną atrakcją jest sandboarding, czyli zjeżdżanie na desce jak na snowboardzie. Zamierzamy spróbować i chillujemy tu 2 dni.
W końcu wakacje!
Wstaliśmy o 5 rano i pojechaliśmy na dworzec, skąd liniami Cruz del Sur pojechaliśmy dalej. Nie najtaniej, ale bezpiecznie i pewnie. Staramy się mówić tylko po hiszpańsku i wszystko załatwiać tylko w tym języku. Radzimy sobie :)
Po 4h dojechaliśmy do Paracas, właściwie pustynnej osady, skąd ruszają wycieczki łodziami by oglądać różne zwierzęta. O tej porze już nie planowano wypływać, więc chcąc oszczędzić czas szybko ruszyliśmy dalej. Kolejną godzinę do Ica, a następnie taksówką do Huacachiny.
To miejsce jest boskie. Już w Paracas wyszło słońce, ale Huacachina to malutka oaza pośrodku pustyni, gorąca i słoneczna, otoczona ogromnymi wydmami, a w środku z małym jeziorkiem. Wokół same restauracje i hostele. Lokalną atrakcją jest sandboarding, czyli zjeżdżanie na desce jak na snowboardzie. Zamierzamy spróbować i chillujemy tu 2 dni.
W końcu wakacje!
Komentarze
Prześlij komentarz