KIBI i Delhi

Inicjacja z Karmapą, jak zwykle, wyrywa z butów! Niestety, ze względu na jego chorobę, już drugi dzień program kursu jest zmieniony i nie możemy się z nim zobaczyć. Jutro za to ma być podwójna sesja, aby nadrobić.
Za to energia tu jest ogromna, a każda medytacja niesamowita. Wracają najlepsze wrażenia i przychodzą bez wysiłku. Z tego się chyba cieszę najbardziej.



Delhi to zupełnie inny świat. Przejażdżka tuk-tukiem, to przeżycie... Dosłownie, bo czasem masz wrażenie, że ostatnie w Twoim życiu ;) Żaden filmik na YT tego nie odda. Mimo to, jakoś ten dziwny świat funkcjonuje i to z dużym, dostojnym spokojem miejscowych :) Co w tym towarzystwie klaksonów jest dla Europejczyka niepojęte.

Upał jest prawie nie odczuwalny mimo temperatury. Właściwie, jeśli już, to zaczyna się dopiero po 14, a w murach klasztoru i tak wciąż panuje przyjemny chłód. Ale mam świadomość, że z dnia na dzień będzie goręcej, a podróż dopiero przed nami.

Jedzenie w KIBI mamy genialne i w miarę bezpieczne. Mimo to, nasi przewodnicy ogłosili konkurs na to, kto pierwszy się rozchoruje i będzie pędził do wc 10 razy dziennie... Nagroda na razie jest tajemnicą, ale nie zamierzam wygrać ;P

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Kathmandu

Machu Picchu