Andamany cd

Wyobrażacie sobie, że na Andamanach nie ma adresów? Podajesz tylko nazwę hotelu, firmy, czy miejsca i... to wszystko :)
Zresztą adresy w innych częściach Indii też nie są rozwiązaniem. Wyobrażacie sobie, że w Europie taksówkarz nie zna adresu, który mu dajecie? Tutaj wsiadasz do taksówki, czy rikszy, podajesz adres, negocjujesz cenę, ruszacie, po czym obserwujesz jak Twój kierowca pyta innych o drogę, bo jej nie zna. Po prostu... :)

Trochę było kłopotów z nurkowaniem, ale w końcu się udało, choć jednak bez wraków. Samolotu też nie znalazłem. ;]
Generalnie trochę nowych rybek, których w Egipcie nie ma, niektóre wielkie okazy i rzadkie ukwiały. Ale jakoś nie byłem zachwycony. Master diver, mimo, że na wyłączność, słabo rozgarnięty. Nurkowanie dość płytkie, do 18m, rafa mała i momentami kiepska widoczność. Wciąż też bez żółwi i delfinów. Nie powaliło mnie to, ale kolejne godziny pod wodą zaliczone. Brak grupy sprawił, że nurkowania były dłuższe, ja przecież prawie nie zużywam powietrza pod wodą ;)


Następnego dnia chciałem się wybrać na południe wyspy, do Chiriya Tapu. Chciałem poszukać miejsca, gdzie może woda nie byłaby płaskim naleśnikiem, by trochę posurfować. Słyszałem też, że jest tam piękna plaża. Miejsce jest oddalone o ok 30km od Port Blair. Jedzie się godzinę, więc okazało się, że nie każdy riksiarz chciał się tam wybrać. Większość kręciła nosem, że za daleko, albo żądali strasznych kwot. W końcu znalazłem takiego, co się zgodził za rozsądną cenę. Pojechać tam i z powrotem, ale jeszcze poczekać tam na mnie 2 godziny. W drodze... oczywiście pytał o drogę, ale gadał też z innymi kierowcami. Gdy tamci powiedzieli mu ile powinien ode mnie wziąć, zaczął się znów targować, ale przestał, gdy niemal już wysiadłem mu z rikszy na stacji benzynowej. ;)
Plaża rzeczywiście wspaniała. Ciekawa laguna się tam wytworzyła. Niestety okazało się, że przy tej pogodzie chyba w całych Indiach o surfowaniu można zapomnieć - zbyt spokojnie. Za to snorkelowałem sobie za jakimiś muszlami na lagunie. Frajda i tak była wielka, choć najlepsze muszle były zamieszkałe przez kraby ;]

Wieczorem poznałem pewną Francuzkę, która dla odmiany podróżuje już 6 miesięcy. Jak twierdzi "powoli już ją to męczy, więc jeszcze miesiąc i wystarczy"... :) Cóż, moje 7 tygodni wydają się przy tym chwilką, choć z drugiej strony mój czas jest znacznie bardziej intensywny. W każdym razie dobrze się rozmawiało...

Po ponad tygodniu bez buddyjskich miejsc zdążyłem się już za nimi stęsknić. (Co ja zrobię w Polsce?!) Czas więc się zwijać i wracać do Delhi.

Komentarze

  1. Tam spokoj cisza piekno przyrody
    Wiec w polsce odmiana
    Walka o przetrwanie w miejskiej dziczy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Kathmandu

Machu Picchu