Rumtek

11.04.14

Ta część będzie nudna dla niebuddystów ;)

Rano poszedłem do Ani Gompa, klasztoru mniszek (Ani to po tybetańsku mniszka). Głównej mniszce (Ani Tsultrim, po prawej na zdjęciu) przywiozłem z Kathmandu reklamówkę ubrań, od jej mamy, a dla pozostałych czekoladki i książkę do nauki angielskiego, od ich nauczycielki, którą poznałem w KIBI. A jest nią Polka, Karolina :) Miałem więc mocne wejście. Posiedziałem z nimi, pomedytowałem i zaprosiły mnie na lunch. Na nim były też dwie Niemki, które robią niesamowitą robotę. Co roku zbierają grupę lekarzy różnych specjalności, miejscowych i europejskich, i jeżdżą z nimi po takich zapomnianych klasztorach na końcu świata, jak ten, badają i leczą ludzi. Niesamowite. Po jedzeniu obserwowałem jak to wygląda, bardzo zabawnie, ale przy tym bardzo pożytecznie. Jutro rano mam tam wrócić na pudżę Zielonej Tary. (Jak się później okazało robią ją rewelacyjnie, z taką werwą, że ci flegmatycy z KIBI, zwani mnichami, mogą się schować ;D ) Mniszki są przekochane...

A jedną z nich jest Mindziurla, starowinka (87 lat, na zdjęciu), niemal bez zębów, ale pełna życia mniszka, która opiekowała się jeszcze 16tym Karmapą tutaj, po ucieczce z Tybetu. Ostatnia żyjąca z tamtych czasów. Dała mi ryż Karmapów, a gdy poprosiłem o kilka słów o 16tym powiedziała; "co mam powiedzieć? To Budda. Sprawiał, że ludzie natychmiast stawali się otwarci" :) Pięknie powiedziane. Opowiadała też sporo o jego śmierci.


Później poszedłem do klasztoru Nedo Rinpoche. Niestety wyjechał do Delhi, przez co w klasztorze panuje potworny nieład. Ale udało mi się w końcu przykuć uwagę jakiegoś małego mnicha, który pokazał mi Gompę i poprosiłem go o 20min na medytację. Zgodził się, pokazał mi miejsce i... stał nade mną :D
Więc zacząłem, i nie wiem, czy sprawił to ten mały policjant, czy przyjemna wibracja tego miejsca, ale było bardzo przejrzyście. W końcu usiadł sobie obok i czekał. Jak skończyłem, zarzucił mnie setką pytań, ale też pokazał z bliska posążki i opisywał formy medytacyjne, o których wcześniej nawet nie słyszałem.

Zapytałem, czy jest możliwe spotkać Lamę Tsiulinga. Słyszałem o nim tylko, że to stary Lama, który jest prawie cały czas na odosobnieniu, więc ciężko go spotkać. Okazało się, że mieszka w domku, w lesie, nad klasztorem i młody pokazał mi drogę. W tym czasie pojawił się nieco starszy mnich, który powiedział, że uprzedzi Lamę o mojej wizycie. Lama mnie przyjął i wywarł ogromne wrażenie. Kiedy Ole opowiadał o starych, oldschoolowych Lamach z Tybetu, to dokładnie tak ich sobie wyobrażałem. Gdy spotyka się młodych tulku, czy nawet wysokich rinpoche, oni są często wyniośli, poważni, sztywni. Ten Lama przywitał mnie pytaniem "jak się masz?" :D Gdy poprosiłem go o nauki, powiedział, że jego angielski jest zbyt słaby. I rzeczywiście, ale jednocześnie w jakiś magiczny sposób był bardzo komunikatywny. Szybko łamał barierę i rozumieliśmy się niemal bez slow. I cały czas miał ze mnie wielki ubaw! Skąd ta dysproporcja? Myślę, że z doświadczenia. Ten Lama wciąż medytuje i zapewne naprawdę doświadcza natury umysłu. On czuje, że wszystko jest radością. Młodsi od niego więcej studiują i nie mają tego doświadczenia. Naprawdę chciałoby się przebywać tylko z takim Lamą. Miał do mnie więcej pytań, niż ja do niego. Czego uczy nas Ole, gdzie byłem itd. Jednocześnie był bardzo świadomy świata, i jestem pewien, że jako jedyny ze wszystkich tu mnichów, wiedział gdzie jest Polska :)


Dał mi wielkiego blesa, jakiego nie dostałem jeszcze od nikogo. Z całą, długą formułą po tybetańsku i z uderzeniem książką w głowę... Po czym uroczo się roześmiał :D Prawdziwy jogin. Jeżeli jest jeden powód, dla którego przyjechałem do Rumteku, to jest nim właśnie On.

Pomyślałem, że mój aparat robi się coraz bardziej cenny. Są na nim miejsca i ludzie, których niedługo może już nie być.

Komentarze

  1. "Ta część będzie nudna dla niebuddystów ;)"

    Nieprawda zupełna! Super wyprawa i opisy! :)


    pozdr/Ela

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kuba - zakończenie

Kathmandu

Machu Picchu